17-10-2020
Panią Elżbietę poznaję w prywatnych okolicznościach, jest profesjonalistką o silnej osobowości a jednocześnie ciepłą, rodzinną i bardzo gościnną kobietą – jak druga mama.
F&C: Zacznę nietypowo: Audrey Hepburn to Pani ulubiona aktorka? Co ceni Pani w niej najbardziej i co według Pani było w niej takiego urzekającego?
P. Elżbieta Pyrich: Audrey Hepburn była piękną kobietą, uosobieniem elegancji, ale najbardziej cenię jej dobroć, była Ambasadorką UNICEF-u. Jej zaangażowanie w sprawy dzieci Trzeciego Świata, biednych, głodnych, okaleczonych przez wojny stało się jej priorytetem w życiu. Pamiętała dobrze to co sama przeżyła w czasie II Wojny Światowej, kiedy była głodna i przerażona. Wychowując swoich dwóch synów, powtarzała im, jak dorośniecie, dowiecie się, że macie dwie ręce: jedną, żeby pomagać sobie, drugą, żeby pomagać innym. Ja również zawsze powtarzałam to moim Synom – pamiętajcie, że obok Was, stoi zawsze ktoś, do kogo będziecie mogli wyciągać dłonie w potrzebie. Tak samo jak ona, wierzę przede wszystkim w miłość, bo właśnie dzięki niej można dużo naprawić, złączyć i posklejać.
F&C: Audrey Hepburn mówiła, że „wolność nie jest nam dana raz na zawsze”, jak to jest z naszą wolnością z Pani punktu widzenia, patrząc w przeszłość i obecnie?
P. Elżbieta Pyrich: Wolność autentyczna opiera się na wielu wartościach, przede wszystkim na prawdzie. Przez ponad 50 lat walczyliśmy o tę wolność, udało nam się ją zdobyć bez większego rozlewu krwi. Mieliśmy ją pielęgnować, ulepszać, chronić. Pontyfikat Jana Pawła II był przełomowy, zwłaszcza dla narodów uciskanych przez dyktaturę komunistyczną, pomógł nam ją odzyskać. Obecnie znowu walczymy o wolność w pełnym tego słowa znaczeniu.
F&C: Jak Pani wspomina czasy walki o wolność Polski w czasach PRL-u?
P. Elżbieta Pyrich: Z wielkim szacunkiem podziwiam Polaków. Byliśmy jednością. Kościół był bardzo pomocny. Polacy wiedzieli czego chcą i o co walczą. To były również bardzo niepewne i trudne czasy, ale mimo tego tysiące ludzi angażowało się w zmianę systemu komunistycznego. Byli zwalniani z pracy, zamykani w więzieniach na miesiące czy nawet lata. Mając jednak rodziny myśleli o lepszym jutrze, o lepszej przyszłości dla swoich dzieci i wnuków. Polska stała się wybitnie ciekawa dla Zachodu, dla zagranicznych dziennikarzy. Stąd też najlepsi dziennikarze amerykańscy, brytyjscy, z całej Europy Zachodniej przyjeżdżali do Polski, aby pokazać co sie dzieje. Opozycja w Polsce istniała od dawna, nasiliła się jednak po krwawych zamieszkach w Gdyni, Szczecinie w 1970 roku, później po strajkach w Radomiu i utworzeniu KOR-u przez Jacka Kuronia. W sierpniu 1980 roku rozpoczęły się strajki w Gdańsku w Stoczni im. Lenina, później rozlały się po całej Polsce. Nasza praca, dziennikarzy była bardzo utrudniana przez Służbę Bezpieczeństwa, która jeździła za nami krok w krok, rewidowali nas, zatrzymywali, podsłuchiwali. Oficjalnie nie mogłam pracować dla dziennikarzy zagranicznych, za dużo wiedziałam o Polsce i za dużo mogłabym im przekazać. Pracowałam więc jako ich tłumacz chodząc na spotkania oficjalne – w KC PZPR, ministerstwach, jak również nieoficjalne z opozycją. Wielokrotnie byłam wzywana na wielogodzinne przesłuchania do MSW na ul. Rakowieckiej. Nas, tzw. tłumaczy straszono, że jeśli nie przestaniemy pracować dla zagranicznych dziennikarzy nasze dzieci będą narażone na niebezpieczeństwa. W hotelu Victoria, gdzie, w latach ’80 były biura TV amerykańskich i brytyjskich ubecy przesiadywali w lobby, w kawiarniach, aby mieć lepszy wgląd w nasze działania, nasze kontakty z opozycją. Ale nie do końca wiedzieli dokąd jedziemy i kto nas odwiedza w Biurach. Wprowadzenie Stanu Wojennego w grudniu 1981 roku miało dla nas, Polaków wielkie znaczenie, staliśmy się jeszcze bardziej wspólnotą pomagającą sobie nawzajem.
F&C: Była Pani w Chinach, kiedy panował tam totalitaryzm, jak wtedy wyglądały Chiny?
P. Elżbieta Pyrich: Chiny odwiedziłam w lutym 1971 roku, najpierw pojechałam do Korei Północnej, tam był mój Mąż, na rocznym kontrakcie z MSZ. Korea Północna z Kim Ir Senem była mrocznym krajem. Pojechaliśmy do Chin, chcieliśmy zobaczyć inne życie, mając nadzieję, że spotkamy szczęśliwszych ludzi niż w Korei. Ale w Chinach rozpoczęła się rewolucja kulturalna wprowadzona przez Mao-Tse-Tunga. Miliony ludzi, wyprzedawało ryzykownie swoje cenne przedmioty, bo nie można było ich trzymać w domu. Mao-Tse-Tung kazał wszystko palić. Ludzie byli bardzo biedni.
W Pekinie, tysiące Chińczyków, wszyscy ubrani jednakowo w granatowe lub zielone mundurki, masami przemierzali ulice. Pamiętam mój biały płaszcz, przybrany kawałkami sztucznego futerka, który kupiłam w Szwecji i który wzbudzał wielkie zdziwienie. Oglądając się za siebie i widząc się w witrynie sklepowej, zobaczyłam, że za mną podąża tłum dystansując się jednak dwa metry ode mnie. Pamiętam, że szliśmy z mężem do sklepu Diplomex, przeznaczonego tylko dla cudzoziemców.
Tam można było kupić sporo ładnych rzeczy, od biżuterii do pięknych futer. Takie sklepy nie były dla biednych tłumów.
W Pekinie jeżdżono bez żadnych zasad, ale wszyscy na wszystkich głośno trąbili.
We wsiach, których nie miałam możliwości obejrzeć panowała wielka bieda, mała miseczka ryżu musiała wystarczyć na cały dzień. Nie miałam możliwości zobaczenia prawdziwego życia Chińczyków, nie miałam prawa pracować jako dziennikarka, to był tylko urlop. Pamiętam, że grupa Polaków z Misji z Panmudzonu, wraz ze mną została zaproszona do znanej chińskiej restauracji. Polacy, jak mnie poinformowano, zawsze siedzieli w tej samej sali, widocznie urządzenia do nagrywania nas były tylko przystosowane do tłumaczeń z języka polskiego na chiński.
F&C: Słyszałam, że była Pani pierwszą osobą, która „wpuściła” zagranicznych dziennikarzy do Polski? Jak to wyglądało?
P. Elżbieta Pyrich: To może trochę przesada, ale następnego dnia po wyborze Karola Wojtyły na Papieża do Polski przyjechało tysiące dziennikarzy. Chcieli się dowiedzieć skąd pochodzi nowy Papież, jak wygląda Jego Ojczyzna. Przyjeżdżali bez wiz, co wtedy dla kraju komunistycznego było nie do pomyślenia. Dziennikarze z Europy Zachodniej musieli zazwyczaj składać wnioski o wizę w Polskich ambasadach. Trwało to kilka dni. Na taki wniosek odpowiadał MSZ po 10 dniach, jeżeli dziennikarz nie był wcześniej kojarzony z opozycją lub nie napisał obraźliwego artykułu lub reportażu o Polsce, dostawał wizę. W październiku 1978 roku dziennikarze chcieli jak najszybciej dostać się do Polski. Stwarzali przecież olbrzymią konkurencję wobec siebie. Wtedy już pracowałam jako tłumaczka dziennikarzy akredytowanych w Polsce. Wielu dziennikarzy, którzy czekali na wizy na Okęciu znało mnie ze swoich wcześniejszych wizyt w Polsce, dzwoniło do mnie. Dzwonili też do ówczesnego szefa Polskiej Agencji Interpress i prosili, aby wysłał mnie, bo nie mogli porozumieć się z urzędnikami na lotnisku. Zostałam wysłana na Okęcie, pracownicy paszportowi ubrani byli w mundury wojskowe a nie znając żadnego obcego języka nie byli pomocni. Wpuszczono mnie na odprawę paszportową, tłumaczyłam prośby czekających tam od kilku godzin dziennikarzy. Telefonowano do KC, ja również dzwoniłam do szefa Interpressu, który uruchomił swoich kolegów z KC i MSZ i zaczęto wpuszczać dziennikarzy wbijając im do paszportów jednodniowe wizy. Mieli je sami przedłużać już na terytorium Polski. Tak wyglądało to moje „wpuszczanie” dziennikarzy.
F&C: Była Pani dziennikarką w bardzo trudnych latach w Polsce. Jak trafiła Pani do amerykańskich telewizji?
P. Elżbieta Pyrich: Wspominałam już wcześniej, że tłumaczyłam rozmowy zagranicznych dziennikarzy akredytowanych w Polsce. Znali mnie, znali moje poglądy, ufali mi.
W kwietniu 1979 roku zaczęło przyjeżdżać wielu dziennikarzy wiedząc o oficjalnej wizycie JPII w czerwcu w Polsce. Chcieli odwiedzić wszystkie miejsca związane z polskim Papieżem. Ich relacje w czasie samej pielgrzymki w czerwcu były pełne informacji z różnych miejsc w Polsce. Były to wywiady z osobami związanymi jak również przyjaciółmi JPII. Pracowałam wtedy dla trzech największych stacji TV amerykańskich: ABC, CBS i NBC, i dla dwóch stacji TV brytyjskich: BBC i ITN. Organizowałam wyjazdy do Krakowa, do Nowej Huty, Zakopanego, Lublina. Pomagałam organizować ciekawe spotkania nie tylko z opozycją. Relacje z pierwszej Pielgrzymki JPII były wszechstronne, bardzo przychylne dla Polski głównie ze względu na wypowiedzi JPII o naszym kraju. Cały świat zaczął mówić o nowym Papieżu Polaku i o Polsce. W sierpniu 1980 roku kiedy wybuchały strajki w Polsce, trzy stacje amerykańskie oraz dwie brytyjskie prosiły, abym pracowała dla nich na wyłączność. Wybrałam NBC, ze względu na dobry kontakt z byłym Szefem Biura NBC w Londynie. Już w maju tego samego roku poradziłam mu, aby NBC zaczęła starać się o stałą akredytację w Polsce.
F&C: Była Pani odpowiedzialna za organizację techniczną dla telewizji amerykańskiej podczas wizyty Prezydenta Baracka Obamy w ramach Szczytu NATO? Na czym polegało tak odpowiedzialne zadanie?
P. Elżbieta Pyrich: Od 1997 roku zaczęłam pracować dla CBS, prestiżowego, analitycznego programu „60 minutes”. Obsługiwałam wizyty Prezydentów Stanów Zjednoczonych, Prezydenta Busha oraz Baracka Obamy w Polsce i w Europie. Jeśli chodzi o Szczyt NATO i wizytę Prezydenta Baracka Obamy w Polsce w 2016 roku, nie zajmowałam się organizacją techniczną. Organizacja techniczna tych dwóch wydarzeń jednocześnie spowodowała przyjazd dużej grupy inżynierów amerykańskich wraz z sześcioma tonami sprzętu, potrzebnymi do nadawania przekazów satelitarnych z dachu hotelu Westin w Warszawie. Zajmowałam się logistyką całego wydarzenia wraz z producentami z USA.
F&C: W latach 70-tych i 80-tych chciała Pani wprowadzić do Polski znany magazyn mody VOGUE? Dlaczego wtedy do tego nie doszło?
P. Elżbieta Pyrich: To były pierwsze lata nowego stulecia, rok 2001 – 2002. Myślałam, że Polska jest na tyle ciekawa a Polki na tyle bogate, że będą mogły kupić magazyn Vogue. Okazało się, że rynek nie był jeszcze gotowy na tego typu wyzwanie.
F&C: Pani pasja do dziennikarstwa nie wygasła, aktualnie udziela Pani lekcji języka angielskiego menedżerom w firmach i dziennikarzom, nawet na emeryturze. Co jest takiego pasjonującego w zawodzie dziennikarza?
P. Elżbieta Pyrich: Dziennikarstwo to ciągle moja pasja, zarówno to lokalne, polskie jak i europejskie, międzynarodowe, światowe. Obecnie mieszkam w Warszawie i w Wiedniu.
Trzy lata również mieszkałam i pracowałam w Jerozolimie, byłam korespondentem PAP-u i producentem TV USA CBS. Wiele podróżowałam po Europie Wschodniej, byłam w Rosji, na Ukrainie, na Litwie, w byłej Jugosławii, na Bałkanach.
Kilka lat temu polscy dziennikarze TV w Warszawie chcieli dowiedzieć się jak robić dobre reportaże oraz nauczyć się języka angielskiego. Byłam poproszona o współpracę. Uczyłam ich nomenklatury telewizyjnej, ale też opowiadałam im o ciekawych projektach. To wielka satysfakcja, kiedy można informować społeczeństwo o nowych projektach przeznaczonych dla ludzi, ich rozwoju, o wygaszaniu konfliktów zbrojnych. Zawsze interesowały mnie najbardziej sprawy społeczne, co świat może zrobić dla nas, naszych dzieci, dla przyszłych generacji.
Obecnie udzielam lekcji języka angielskiego menedżerom w znanych firmach w Warszawie, którzy zupełnie nieźle radzą sobie z językiem angielskim i potrafią przekazać swoje myśli. Zainteresowani są również tym co dzieje się w Europie, na świecie, jak będą głosować Amerykanie w tym roku, jak pokonamy Covid-19, jak ustrzec świat przed nowymi tragediami związanymi ze zmianami klimatycznymi, przed wojnami. Cieszę się, że ciągle biorę w tym czynny udział bazując na moich doświadczeniach.
F&C: Znam również inne Pani pasje, pasję do gotowania i przygotowywania potraw. Skąd to się wzięło i skąd czerpie Pani pomysły?
P. Elżbieta Pyrich: Nie wiem, czy moje gotowanie jest pasją. Lubię przyjmować gości, ale również zawsze interesowało mnie wykwintne jedzenie w restauracjach. Sama zaczęłam gotować wiele lat temu. Człowiek, który został moim mężem, opuścił swój dom rodzinny dosyć wcześnie, ze względu na swoją pracę i studia. Brakowało mu atmosfery rodzinnej, zdrowego, smacznego jedzenia, kameralnego ciepła. Nie umiałam gotować, ale zaczęłam zbierać przepisy kulinarne i częściowo z nich korzystać. Na początku nie było ciekawie. Pamiętam ile nerwów zabrało mi przygotowanie wykwintnej kolacji dla zastępcy Sekretarza Generalnego UNFICYP-u i jego żony w naszym domu w Nikozji. Ale z biegiem czasu było coraz lepiej. Robiłam wielkie przyjęcia w Nowym Jorku, w Jerozolimie, w Wiedniu.
Święta Bożego Narodzenia przygotowuję zawsze sama. To wyjątkowy czas, kiedy trzeba się zastanowić nad tym co przyniósł rok. To zawsze wielka uroczystość w naszym domu. Piękna zastawa, dekoracja stołu, mieszkania, wspaniałe jedzenie, to wielkie podziękowanie za cały rok.
F&C: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Zdjęcia: zbiory własne Pani Elżbiety Pyrich
Rozmowę przeprowadziła: Gocha
Pytania dotyczące współpracy proszę kierować na: contact.fashionandcash@gmail.com
Wszelkie prawa zastrzeżone/All rights reserved
ZOBACZ RÓWNIEŻ / SEE ALSO:
Audrey Hepburn – Niezwykła Kobieta / Audrey Hepburn – Amazing Woman
Kocham Manhattan / I Love Manhattan